Napisy.org: śledztwo umorzone, największa antypiracka farsa nie miała sensu
Ogólnopolska akcja policji, dziewięciu zatrzymanych, a potem oburzenie, ataki na stronę Policji, Złote Blachy... tyle szumu wywołało zamknięcie strony Napisy.org. Teraz okazuje się, że prokuratura umorzyła śledztwo i wielka akcja organów ścigania była zwyczajnie zbędna.
W roku 2007 doszło do zamknięcia serwisu Napisy.org, z którego można było pobierać napisy do filmów. Sprawa oburzyła wiele osób, bo w zatrzymanie tłumaczy-amatorów zaangażowano ogromne środki. Funkcjonariusze z czterech województw w ramach skoordynowanej akcji zatrzymali 9 osób (według relacji policji), zabierając im sprzęt i traktując niezbyt delikatnie. W akcji uczestniczyła nawet policja niemiecka, aby zabezpieczyć dane z serwera.
Od początku wątpiono, czy zatrzymani tłumacze-amatorzy rzeczywiście naruszyli prawa autorskie. Poza tym Dziennik Internautów jako pierwszy odnotował różnice w relacjach zatrzymanych twórców Napisy.org i policji. Podczas gdy policja trąbiła o zatrzymaniu piratów i ogromnych ilości pirackich danych (m.in. 2 tys. płyt), przedstawiciel Napisy.org mówił o zwykłych kłamstwach ze strony Policji.
Napisy.org - śledztwo umorzone
Dziś Gazeta Prawna podaje, że prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie administratora oraz tłumaczy z serwisu Napisy.org.
Prokuratorzy podjęli decyzję o umorzeniu śledztwa na podstawie otrzymanej niedawno opinii biegłych, którzy przeprowadzili inwentaryzację zawartości strony oraz wypowiedzieli się na temat rzekomych naruszeń praw autorskich. Uznali oni, że tłumaczenie filmów ze słuchu nie narusza praw autorskich, tym bardziej że tłumacze nie brali za to pieniędzy (zob. GP, Tłumacze napisów do filmów bez kary. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie strony napisy.org).
Stali czytelnicy Dziennika Internautów wiedzą, że nasz serwis był mocno zaangażowany w sprawę Napisy.org. Z tego powodu nie powinniśmy chyba ograniczać informacji o umorzeniu śledztwa jedynie do krótkiej notki.
Trudno teraz nie zadawać pytań o sens akcji przeciwko Napisy.org. Po co była ta cała farsa? Po co ogólnopolska akcja Policji? Czy tylko po to, by potwierdzić opinię, że amatorskie tłumaczenie filmów ze słuchu trudno nazwać naruszeniem praw autorskich?
Problem: uległość wobec posiadaczy praw autorskich
Osobiście uważam, że zamknięcie Napisy.org to objaw głębszego problemu, którego istnienie na stronach DI wykazywałem bardzo często. Polskie władze są dziwnie uległe wobec posiadaczy praw autorskich. Z jakiegoś powodu kaprysy posiadaczy praw autorskich mają dla nich istotne znaczenie, a zamknięcie Napisy.org to był tylko kaprys.
Po zamknięciu Napisy.org Policja sama przyznała, że przy zatrzymaniach towarzyszyli jej "eksperci" Fundacji Ochrony Twórczości Audiowizualnej (FOTA). Przy wielu innych nalotach słyszeliśmy o podobnych "ekspertach". Tymczasem Dziennik Internautów od dawna pytał - czy obecność pracowników FOTA jest konieczna? Czy Policja sama nie powinna wiedzieć, co robić i dlaczego?
W roku 2007 Koalicja Antypiracka nagrodziła policjantów Złotymi Blachami za zamknięcie Napisy.org. Sami powiedzcie, jak ocenić ten fakt dzisiaj, gdy prokuratura umarza śledztwo.
Zauważcie, że Złote Blachy są przyznawane Policji co roku. Stróże prawa konsekwentnie odbierają te nagrody i są chwaleni za "ponadprzeciętne zaangażowanie" w walkę z piractwem. Tymczasem my co roku pytamy - czy policjanci powinni "ponadprzeciętnie angażować się" w cokolwiek? Czy powinni potwierdzać, że interesy określonej grupy społecznej (posiadaczy praw autorskich) mają dla Policji szczególne znaczenie?
Prawo kultury vs prawa autorskie
Nie chciałbym, aby ten tekst odebrano tylko jako atak na Policję. Funkcjonariusze mają na głowie wiele spraw i odwalają również masę dobrej, ciężkiej i niezbyt sympatycznej roboty. Niestety nie mają oni wpływu na to, że władze różnych szczebli nauczyły się traktować prawa autorskie w bardzo jednostronny sposób.
Całkiem niedawno obserwowaliśmy, jak w ramach kampanii Prawo Kultury Fundacja Nowoczesna Polska tłumaczyła, iż mamy prawo korzystać z dzieł i udostępniać je innym. Tymczasem Związek Producentów Audio-Video nazwał kampanię Prawo Kultury zachęcaniem do złodziejstwa.
Żyjemy więc w kraju, w którym korzystanie z praw autorskich może być złodziejstwem, jeśli robi to użytkownik, a nie posiadacz praw autorskich. W tym samym kraju przy ministerstwie kultury działała dziwna "Grupa Internet", w której udzielali się przedstawiciele praw autorskich i przez długi czas nawet Rzecznik Praw Obywatelskich nie mógł się dowiedzieć, co ta grupa właściwie robi.
Problemy ciągle żywe
Długo jeszcze mógłbym pisać o podobnych rzeczach, choćby o wsparciu MKiDN dla antypirackiej propagandy, ale szkoda na to klawiatury. Chciałem jedynie zasygnalizować pewien problem, który w momencie zamknięcia Napisy.org stał się bardzo wyraźny, a dziś nadal wydaje się żywy.
Oczywiście powoli wszystko zmienia się na lepsze. Coraz częściej w debacie publicznej zauważa się, że prawa autorskie nie powinny służyć tylko grupie wydawców czy organizacjom zbiorowego zarządzania. Powinny służyć także prawdziwym twórcom oraz ich fanom. Burza wokół ACTA bardzo pomogła wzmocnieniu tego punktu widzenia.
W roku 2007 twórcy serwisu Napisy.org stwierdzili, że chcieliby, aby ich sprawa rozruszała konieczną debatę o prawach autorskich. Mamy rok 2013 i debata trwa.
Źródło:
Dziennik Internautów
Data dodania:
01.06.2013 09:56, przez: ches_ter
Czytano:
2810 razy
Ocena:
- Brak ocen
|
|