Google Books narusza prawa chińskich pisarzy?
Ugoda Google z amerykańskimi wydawcami wywołała sprzeciw nie tylko w Europie. Ostro zareagowali przedstawiciele chińskich pisarzy, którzy są pewni, że naruszono ich prawa. "Zeskanujcie Harrego Pottera i dajcie J.K. Rowling 60 dolarów" - radzi w wypowiedzi dla xinhuanet.com Chen Cun, jeden z autorów.
Dużo ostatnio mówi się o Google Books dzięki porozumieniu, jakie firma Google ma zamiar zawrzeć z amerykańskimi wydawcami. Propozycja tego porozumienia padła w październiku ubiegłego roku i była wynikiem pozwu zbiorowego wniesionego przez organizacje reprezentujące pisarzy i wydawców przeciwko gigantowi.
Porozumienie przewiduje, że za 125 mln USD Google będzie mogła znacznie zwiększyć liczbę pozycji dostępnych online bez obawy o złamanie praw autorskich. Ustalono, że Google będzie udostępniać do 20% wybranych pozycji za darmo. Uniwersytety lub biblioteki będą mogły ryczałtem płacić za dostęp do całego księgozbioru. Przychody zostaną podzielone pomiędzy Google, wydawców i autorów.
Postępowanie w sprawie porozumienia wszczął Amerykański Departament Sprawiedliwości (DOJ). W USA porozumieniu sprzeciwiają się niektórzy mniejsi wydawcy oraz firmy z sektora IT, które obawiają się monopolu Google na rynku książek online. Powstała nawet organizacja o nazwie Open Book Alliance, której głównym celem wydaje się przeciwdziałanie porozumieniu.
Porozumieniu sprzeciwili się również wydawcy i politycy europejscy. Rządy Niemiec i Francji mówią, że Google zgodnie z prawem powinna mieć zgodę europejskich autorów na to, aby ich dzieła reprodukowano lub publikowano w internecie. Google nie odpowiedziało na te obawy wprost, ale rozesłało listy do 16 reprezentantów europejskich wydawców, w których zaproponowano im dwa miejsca w radzie kierującej organizacją Books Rights Registry.
Teraz przeciwko porozumieniu ostro wystąpili pisarze chińscy. Przedstawiciele organizacji China Written Works Copyright Society (CWWCS) powiedzieli agencji AFP, że według ich danych co najmniej 17922 książek zostało zeskanowanych i włączonych do Google Books.
Zdaniem przedstawicieli CWWCS jest to pogwałcenie akceptowanej na całym świecie zasady, aby skanowanie, powielanie i wykorzystanie dzieła chronionego prawem autorskim nastąpiło po uzyskaniu zgody i wniesieniu opłaty. (źródło: AFP, Google Books project draws fire in China).
Z reakcjami chińskich pisarzy można się lepiej zapoznać czytając tekst Juliet Ye w serwisie Wall Street Journall pt. Google Books Settlement: The Chinese Chapter. Obecnie autorzy nie planują walki w sądzie z Google, ale wydają się nie mieć wątpliwości, że kalifornijska firma robi coś złego i niezgodnego z prawem. Podobnego zdania jest cytowany przez WSJ chiński prawnik. Jego zdaniem porozumienie zawarte pomiędzy Google a wydawcami nie będzie w stanie obronić firmy w sądzie.
Google broni się twierdząc, że jej celem jest przywrócenie do życia książek już nie wydawanych. Firma podkreśla, że kontrowersyjne porozumienie obejmuje USA, ma być zawarte zgodnie z amerykańskim prawem i tylko czytelnicy z USA uzyskają dzięki niemu dostęp do książek.
Google ma zamiar umożliwić zagranicznym autorom uzyskanie wynagrodzenia, jeśli ich dzieła znalazły się w kolekcji amerykańskich bibliotek i zostały zeskanowane. Trzeba jednak zaznaczyć, że to autor będzie musiał upomnieć się o wynagrodzenie. Takie podejście do sprawy rzeczywiście jest kontrowersyjne i trudno dziwić się rozzłoszczonym autorom. Ich książki zostały zeskanowane bez pytania o zgodę i mają być dostępne na podstawie porozumienia zawartego za granicą z nieznanymi im organizacjami.
Z drugiej strony Google ma trochę racji mówiąc, że książki już nie wydawane mogą być teraz dostępne online. Dostrzegła to Komisja Europejska, która zainspirowana pomysłem Google postanowiła rozpocząć prace nad zmianami w prawie autorskim, w szczególności dotyczącym dzieł "osieroconych".
Źródło:
Dziennik Internautów
Data dodania:
21.10.2009 21:09, przez: ches_ter
Czytano:
2190 razy
Ocena:
- Brak ocen
|
|