Kupują iPhone, bo wierzą, a Apple to religia
Naukowcy potwierdzili to, co wiele osób podejrzewało od dawna - korzystanie z gadżetów Apple to kwestia wiary a nie rozsądku. Wokół firmy wytworzyła się religia, która ma własnego mesjasza i nawet świątynie.
Naukowcy badający zjawiska społeczne wiedzą nie od dziś, że w nowoczesnych społeczeństwach powstają różne substytuty religii.
Godną odnotowania ciekawostką jest jednak to, że naukowcy z Texas A&M University uznali firmę Apple za ośrodek nowej religii. To tłumaczy, dlaczego nie ma sensu dyskutowanie o cechach iPhone'a lub iPada. Ludzie kupują je z powodu wiary, a korzystanie z nich jest przeżyciem duchowym. Swoje wnioski naukowcy opisali w artykule pt. How the iPhone Became Divine: New Media, Religion and the Intertextual Circulation of Meaning.
Heidi Campbell będąca współautorką artykułu powiedziała serwisowi FOXNews, że religijność wyznawców Apple objawia się m.in. serią zachowań otaczających Apple i językiem używanym w ramach tego kultu.
Przykład tych zachowań dało się zauważyć, gdy wyszło na jaw, że trzymanie iPhone'a 4 w niewłaściwy sposób utrudnia rozmowy. Wcale nie spowodowało to masowych zwrotów urządzeń. Nie zaszkodziło to wynikom sprzedaży. Wyznawcy byli natomiast w stanie uczyć się nowego sposobu trzymania telefonu. Mówimy "wyznawcy", bo czy tak zachowuje się wymagający konsument?
Czy wymagający konsument stoi w nocy w długiej kolejce, aby jak najszybciej mieć nowe urządzenie? Raczej nie. Można raczej sądzić, że kolejki po gadżety Apple są rodzajem religijnych zgromadzeń, a koczowanie pod sklepem jest jak pielgrzymka. To musi być jakieś mistyczne przeżycie dla wyznawców, bo dla niewierzących jest to po prostu strata czasu.
Naukowcy zwracają też uwagę na podobieństwa religii Apple do "tradycyjnych" wyznań. Firma narodziła się w biednym garażu niczym Chrystus w stajence. Jej mesjański lider - Steve Jobs - najpierw został odrzucony, aby potem powrócić i czynić cuda. Odpowiednikiem szatana jest w tej religii Microsoft, a od niedawna także Google.
Mamy sezon ogórkowy, więc można się przy okazji zastanowić, czy innym firmom z sektora IT udaje się wytworzyć podobne religie. Microsoft chyba jest blisko, ale brakuje mu mesjasza. Billa Gatesa podziwiało wiele osób, ale nie miał on wystarczającej charyzmy. Ballmer jako były kapłan Gatesa nie nadaje się już na guru.
Poza tym Microsoft nie ma świątyń. Tę rolę w przypadku Apple pełnią odpowiednio urządzone sklepy. Microsoft wznosi takie przybytki od niedawna. Mimo to trudno nie zauważyć dużej liczby osób, które szczerze wierzą w to, iż tylko Microsoft może dostarczyć użyteczne oprogramowanie dla zwykłego użytkownika.
A Google? Ta firma ma potencjał religijny i ciekawe wartości, ale zbyt mało wymaga od wyznawców. Fani Google nie muszą planować wydatków na nowy produkt, nie stoją w kolejkach i nie dostają do rąk takich dewocjonaliów, jak pudełka z nowym produktem. Wydaje się, że Google musi dostarczyć wiernym więcej doświadczeń fizycznych, jeśli chce stać się prawdziwym ośrodkiem religii.
Źródło:
Dziennik Internautów
Data dodania:
30.07.2010 17:43, przez: ches_ter
Czytano:
5280 razy
Ocena:
- Słaby (1/5)
Liczba ocen: 3
|
|