Internet nie zabija przemysłu muzycznego
Przeprowadzone w Norwegii badania branży muzycznej wskazują, że można w niej zarobić. Zadają także kłam twierdzeniom o stratach wywołanych pojawieniem się p2p.
Internet zabija przemysł muzyczny - to jedna z częściej słyszanych tez, której towarzyszą także mniej lub bardziej wiarygodne wyliczenia odnośnie rzekomych strat, jakie branża ma ponosić w związku z masowym wymienianiem się chronionymi majątkowym prawem autorskim plikami przez internautów. Rządy części państw uważnie wsłuchują się w te głosy, potwierdzając, że problem faktycznie może istnieć. Następnie rozpoczynają się prace nad odpowiednimi ustawami, a policja coraz częściej kontroluje internautów czy robi naloty na serwerownie.
Reprezentujące wytwórnie i samych artystów organizacje utrzymują, że ci ostatni stoją wręcz na krawędzi bankructwa. Pojawiają się jednak coraz wyraźniejsze sygnały, że sytuacja może być wręcz odwrotna. Ciekawe wnioski wysnuć można z badań przeprowadzonych przez Andersa Sørbo oraz Richarda Bjerkøe, studentów z norweskiej Szkoły Zarządzania. Ich wyniki przytacza serwis TorrentFreak.
Wzięli oni pod uwagę okres od 1999 do 2009 roku, obejmujący więc najlepsze dla przemysłu lata, które poprzedziły rzekomy kryzys. Co się okazało? W czasie tym przychody całego norweskiego przemysłu muzycznego wzrosły z 1,4 do 1,9 miliarda koron (wzrost z 698 do 947 mln złotych). Uwzględniając jednak inflację wzrost wyniósł zaledwie 4 procent.
Nie jest to wynik imponujący, jednak wyraźnie zadający kłam twierdzeniom o kurczeniu się rynku. Znacznie ciekawiej prezentują się łączne zarobki samych artystów - wzrosły one aż o 114 procent, z 255 do 545 mln koron. Średnio jeden muzyk miał zarobić w zeszłym roku 133 tysiące koron (66,3 tys. złotych) wobec 80 tysięcy (39,9 tys.) 10 lat wcześniej. 66-procentowy wzrost osiągnięto przy zwiększeniu się liczby artystów o 28 procent.
Studenci zbadali także źródła przychodów artystów. Okazuje się, że sprzedaż muzyki stanowi niewielki odsetek. W zeszłym roku co drugi norweski artysta zarobił w ten sposób mniej niż co dziesiątą koronę. Głównym źródłem utrzymania są koncerty - 37 procent artystów generuje w ten sposób połowę swych przychodów.
Cyfrowa rewolucja sprawiła, że możliwy jest zakup konkretnych piosenek, a nie całych albumów. Jest to niewątpliwa korzyść dla konsumentów, dla wytwórni i artystów już niekoniecznie. Z drugiej jednak strony więcej osób może się decydować na tego typu działania. Część osób, po wysłuchaniu kilku utworów, i tak może skusić się na zakup całego albumu.
Większa jest obecnie także rola koncertów - artyści, chcąc utrzymać swe zarobki na odpowiednim poziomie, muszą dawać ich więcej, na czym oczywiście także zarabiają. Jest to także doskonały sposób promocji swojej pracy.
Źródło:
Dziennik Internautów
Data dodania:
15.09.2010 10:43, przez: ches_ter
Czytano:
8038 razy
Ocena:
- Brak ocen
|
|