Polska Partia Piratów działa już "pełną gębą"
Chcemy skończyć z prawem, które przeciętnego Kowalskiego traktuje jak potencjalnego przestępcę. Skończyć z prawem, które podporządkowuje życie ludzi interesom wielkich firm - mówią założyciele polskiej Partii Piratów, która od kilku tygodni jest pełnoprawną partią polityczną w naszym kraju. Czy Polacy oczekujący postępowych zmian w prawie, uwzględniających rozwój technologiczny oraz związaną z nim ewolucję społeczną, doczekali się w końcu swoich reprezentantów na polskiej scenie politycznej?
PIRACI CAŁEGO ŚWIATA ŁĄCZCIE SIĘ
29 listopada 2007 roku w Polsce została zarejestrowana Partia Piratów (P). Nasz kraj jest piątym w Europie, w którym Partia Piratów uzyskała pozwolenie na działalność. Jednak na całym świecie partie piratów zdobywają coraz większą popularność - w sumie już działają lub czekają na rejestrację w 26 krajach świata.
Partie Piratów (w Szwecji nazwa brzmi Partia Piracka) to efekt ruchu społecznego o zasięgu międzynarodowym. Powstają przede wszystkim z inicjatywy ludzi młodych, pełnych ideałów, świetnie orientujących się w postępie technologicznym i w wynikających z tego tytułu przemianach społeczno-gospodarczych.
Co istotne, założyciele i członkowie tych partii tworzą swego rodzaju międzynarodowy piracki ruch społeczny, zajmujący się przede wszystkim wpływem rozwoju technologii na ewolucję naszej cywilizacji oraz potrzebą dostosowania lokalnego, jak i międzynarodowego prawa do błyskawicznie zmieniającej sytuacji w naszym, coraz bardziej zdominowanym przez nowe technologie życiu.
Wszystkie z tych partii jednoczą trzy wspólne cele:
1. WOLNA KULTURA
Zdaniem Partii Piratów dorobek kulturalny jest wspólnym dobrem ludzkości. Jak wyjaśniają, powstałe dzieła nigdy nie stanowią w całości wytworu wyobraźni twórców, którzy to - w różnym zakresie, świadomie i nieświadomie - czerpią inspiracje z tego, co powstało wcześniej. Oczywiście ich twórczość również staje się inspiracją dla przyszłych pokoleń.
W erze internetu te zależności są jeszcze bardziej widoczne, a to dlatego, że pojęcia twórców oraz odbiorców twórczości zaczęły się przenikać - twórcy są odbiorcami, a odbiorcy coraz częściej twórcami. Widać to wyraźnie na przykładzie m.in. blogów, czy takich serwisów, jak YouTube, Wikipedia, czy innych witryn społecznościowych, gdzie internauci biorą udział w tworzeniu zawartości - tłumaczył Błażej Kaczorowski, p.o. prezesa Partii Piratów, podczas pierwszej konferencji prasowej po zarejestrowaniu.
Tymczasem obecne prawo autorskie, oparte na XIX-wiecznych zależnościach społeczno-gospodarczych, zupełnie nie przystaje do naszej rzeczywistości. Co gorsza, jak przekonuje na swoich stronach Partia Piratów, prawo autorskie w teraźniejszym kształcie spowalnia rozwój oraz blokuje otwarty dostęp do dóbr kultury - - poprzez zdegenerowane prawa "własności intelektualnej", jak i ograniczenie kreatywności zwykłych ludzi.
- Od kiedy nowe technologie wkroczyły do naszego świata przestało być wiadomo, kto tak naprawdę łamie prawo. Czy można pobierać muzykę z internetu? Teoretycznie tak. Czy można ją udostępniać? To zależy komu. - wyjaśnia Błażej Kaczorowski. - Pojawił się zatem problem. Zwykły człowiek nie jest obecnie w stanie powiedzieć, czy jego działania w internecie są legalne i nielegalne, a jeśli nielegalne to dlaczego i co mu w takim razie za to grozi.
Partia Piratów uważa, że polskie prawo jest w obecnym brzmieniu nierówne i zagraża bezpośrednio ideałom demokracji. Organizacja ta nie godzi się w związku z tym na sytuację, w której wolni twórcy, jak chociażby administratorzy napisów.org, byli traktowani jak przestępcy, a instytucje, które w imię ochrony twórców narzucają odbiorcom swoje opłaty, były w pełni chronione.
Sytuację tę starają się na wszelki możliwy sposób wykorzystać przede wszystkim instytucje i wielkie wytwórnie zarabiające na twórczości innych. To one wpływają zazwyczaj na takie zmiany w prawie, by chronione były jedynie ich interesy. Lobbują w tym celu w parlamentach różnych krajów, hamują próby zbyt postępowych, prospołecznych zmian prawa, a wręcz starają się je zaostrzać, przez co wpływają również na zahamowanie postępu technologiczno-społecznego.
Tymczasem prawo, także autorskie, powinno odzwierciedlać interes obywateli, którzy po to właśnie wybrali swoich przedstawicieli do parlamentu, by ci reprezentowali tam ich poglądy oraz potrzeby, a nie bronili pieniędzy koncernów medialnych.
Przedstawiciele P wyjaśniają, że chcą, by z dóbr kultury można było korzystać w sposób wolny, bez niepotrzebnych pośredników i "ochroniarzy", sztucznie zawyżających wartość danej twórczości. Wierzą, że ludzie potrafią docenić wartościowe dzieła i odpowiednio wynagrodzić ich twórcę (czego najlepszym dowodem może być na przykład ostatni album Radiohead). Zdaniem Partii Piratów to twórcy powinni sie dostosować do rozwoju technologii i społeczeństwa, a nie w imię swoich interesów opóźniać postęp, tak samo prawa autorskie powinny być mieć na tyle przejrzyste kryteria, by służyły rozwojowi, a nie zahamowaniu.
Użytkownikom internetu nietrudno przecież dostrzec, że wielu młodych twórców, którzy wyrastali w informatyzowanym świecie, doskonale dają sobie radę w nowym modelu tworzenia, dzielenia się kulturą i zarabiania na tej twórczości. Wystarczy wskazać tutaj takie serwisy, jak Jamendo.com, czy nawet skromną, od niedawna ale prężnie działającą polską witrynę Megatotal.pl.
2. OTWARTA ADMINISTRACJA
W tym przypadku Partia Piratów stawia śmiałą tezę, iż to urzędy pośrednio zwiększają poziom piractwa komputerowego, wymuszając na swoich petentach kupno lub nielegalne (w przypadku braku pieniędzy na zakup) wykorzystywanie komercyjnego oprogramowania. Co więcej, urzędy oraz instytucje państwowe przyjmując do pracy wciąż wymagają od przyszłych pracowników znajomości zamkniętego, komercyjnego oprogramowania, tym samym dalej zachęcają do łamania prawa. Jak bowiem osoby bezrobotne, które zwykle nie mają pieniędzy, mają nauczyć się obsługi tych programów? - pyta Błażej Kaczorowski.
Młodzi politycy zapewniają jednocześnie, że taki stan rzeczy nie tłumaczy oczywiście kradzieży oprogramowania, któremu organizacja ta mówi stanowcze "NIE". Partia Piratów szczególnie krytycznie odnosi się do działań przestępców, którzy czerpią korzyści finansowe z kradzieży, czyli kopiowania i sprzedaży nielegalnych kopii komercyjnych programów.
Organizacja zwraca w tym miejscu także uwagę na system nauczania, w którym nie uwzględnia się otwartych rozwiązań informatycznych, a dzieci uczy się jedynie obsługi kilku programów komercyjnych, o zamkniętym kodzie. Tym samym nie poszerza się wiedzy uczniów na temat szerokiego wachlarza dostępnych aplikacji, na temat możliwości wyboru pomiędzy oprogramowaniem komercyjnym a otwartym, które często (nawet w firmach) można mieć legalnie i za darmo.
Warto przy okazji zauważyć, że obecny system nauczania informatyki wydaje się funkcjonować w jednym celu - by generować kilku wielkim koncernom na rynku oprogramowania rzesze potencjalnych klientów, nieświadomych istnienia darmowych, równie dobrych odpowiedników. Dosyć często - patrząc na poziom piractwa komputerowego w Polsce i na świecie - próba osiągnięcia wspomnianego celu wymyka się jednak spod kontroli, na czym zyskują nie producenci, których programów uczy się w szkołach i wymaga w urzędach, a właśnie prawdziwi przestępcy sprzedający nielegalne kopie programów.
Partia piratów apeluje również o wykorzystywanie otwartych formatów dokumentów, dzięki czemu nie ryzykuje się utraty danych, zbieranych przez administrację państwową. W ciągu najbliższych lat, w wyniku postępu technologicznego, wiele obecnie wykorzystywanych formatów zamkniętych stanie się przestarzałych. Jeśli ich kod nie będzie otwarty, nie będzie jednocześnie możliwości dostępu do zgromadzonych w tej postaci danych, co równa się ich utracie.
3. SPOŁECZEŃSTWO INFORMACYJNE
"Dążymy do stworzenia obywatelskiego społeczeństwa opartego o wiedzę (informację)." - piszą w swoim programie twórcy P. Według nich podstawową bazą dla prawdziwego społeczeństwa informacyjnego jest powszechna edukacja informatyczna, uwzględniająca nie tylko zamknięte, ale również - a może przede wszystkim - otwarte, darmowe rozwiązania. Jak wszyscy dobrze wiemy, edukacja w tym kontekście w Polsce bardzo kuleje. Niezwykle ważna jest zatem standaryzacja programu nauczania informatyki, która będzie poszerzała wiedzę w społeczeństwie na temat wykorzystania nowych technologii - mówił podczas konferencji Błażej Kaczorowski.
"Nie możemy ograniczać postępu technologicznego, ani rozwoju kulturalnego i oglądać się na jakieś grupy interesów, gdyż to spowoduje, że gospodarczo nie sprostamy trzeciemu tysiącleciu." - piszą przedstawiciele Partii Piratów. Ich zdaniem "każde prawo musi uwzględniać teraźniejszy interes społeczny, a nie układy sił z XIX wieku oraz interesy aktualnych wielkich graczy technologiczno-medialnych." W tym kontekście warto dodać, że Partia Piratów jest za likwidacją patentów, które - jej zdaniem - nie służą społeczeństwu, a po prostu eliminowaniu konkurencji i stanowią "oficjalnie sankcjonowaną formę monopolizowania idei".
"Musimy patrzeć w przyszłość, gdzie obok pieniądza ważna stanie się wiedza, kultura (w której każdy jest twórcą) i informacja, którymi ludzie chcą się dzielić z całym światem bez zbędnej kontroli i ograniczeń." - czytamy w programie partii.
Podczas konferencji Błażej Kaczorowski wspomniał również o innym, niezwykle ważnym elemencie społeczeństwa informacyjnego, jakim jest komunikacja na linii urząd-obywatel. Zdaniem lidera P komunikacja ta czasami jest możliwa przy wykorzystaniu internetu, ale w wielu przypadkach jest ograniczona poprzez narzucanie petentowi konieczności korzystania z, wciąż drogiego, podpisu elektronicznego. Tworząc społeczeństwo informacyjne nie możemy - według Kaczorowskiego - narzucać kosztów, tym bardziej, że zalety komunikacji elektronicznej są na tyle duże, iż warto poszukać innego, tańszego lub całkiem bezpłatnego rozwiązania. Systemu, który sprawi, że komunikacja elektroniczna będzie głównym kanałem komunikacji i załatwiania spraw pomiędzy urzędem i obywatelami.
Lider P poruszył także temat wyborów przez internet. Zdaniem Partii Piratów obecna technologia jeszcze nie pozwala na ich wprowadzenie, przede wszystkim ze względu na wciąż zbyt słabe zabezpieczenia, które mogłoby umożliwić m.in. sfałszowanie takich wyborów.
TPB NATCHNIENIEM DO POWOŁANIA PARTII PIRATÓW
Początki powstania polskiej Partii Piratów sięgają połowy roku 2006. Wtedy to w internecie zawrzało na wieść o zamknięciu przez szwedzką policję największej na świecie wyszukiwarki torrentów - The Pirate Bay (TPB). Sprawa była o tyle ciekawa, że zamknięcia serwisu dokonano zanim operatorom serwisu udowodniono jakąkolwiek winę. Co więcej, podstawą działań szwedzkiej policji nie był interes obywateli tego kraju, ani egzekwowanie prawa tego kraju, tylko interesy... amerykańskich koncernów medialnych. Afera ta stała się natchnieniem dla Błażeja Kaczorowskiego do założenia Partii Piratów w Polsce.
Piracki ruch w Polsce stawiał swoje pierwsze kroki organizując pomoc prawną, wspólnie ze współpracującą kancelarią prawną, dla ofiar różnych policyjnych nalotów na użytkowników internetu, pozwanych za posiadanie treści objętych prawem autorskim, które to zostały np. pobrane z internetu poprzez sieci P2P. Partia Piratów od wielu miesięcy aktywnie komentuje kontrowersyjne działania policji i przedstawicieli koncernów medialnych na terenie Polski. Organizacja ta bierze także udział w publicznych debatach na temat kształtu prawa, czy sposobu korzystania z nowych technologii i dóbr kultury przez społeczeństwo.
Zbieranie ponad 1000 wymaganych przez prawo podpisów trwało blisko półtora roku. W sumie polscy piraci uzbierali około 1200 podpisów - najwięcej, bo ok. 300 udało im się zebrać wśród młodych ludzi biorących udział w Przystanku Woodstock. Ostatecznie wniosek o rejestrację Partii Piratów trafił do sądu na początku października 2007 r., a sąd dokonał wpisu 29 listopada 2007 r.
- W polskim parlamencie nie ma siły politycznej, która reprezentowałaby interesy internautów - mówi Błażej Kaczorowski. - Istnieją w Polsce organizacje i stowarzyszenia, które jednak nie są w stanie podnieść pewnych spraw do rangi problemu politycznego. Chcemy zmusić polityków do zajęcia stanowiska w sprawie społeczeństwa informacyjnego, w sprawie praw autorskich, w sprawie patentów, czyli problemów, o których się publicznie nie dyskutuje, a które uważamy za ważne. Czujemy w sobie chęć przeprowadzenia pewnych reform w prawie, które zdezaktualizowało się poprzez to, że pojawiły sie nowe technologie i człowiek otrzymał dzięki nim nowe możliwości.
Dlaczego wybrali dosyć kontrowersyjną nazwę, przez niektórych uważanych nawet za synonim przestępcy komputerowego?
- Wybór był świadomy - wyjaśnia Błażej Kaczorowski. - Pomysł na taką nazwę sprawdził się w innych krajach, a i w Polsce udało się zarejestrować partię pod taką nazwą. Poza tym, w obecnych czasach, bez wyrazistego elementu przyciągającego uwagę, wzbudzającego zainteresowanie, nie da się zaistnieć. Taką funkcję pełni także w tym przypadku nazwa Partia Piratów.
Jednocześnie konotacje z procederem piractwa, które w mediach pojawia się zwykle w kontekście nielegalnego czerpania korzyści finansowych na twórczości innych, są niezamierzone. Partia Piratów zapewnia, że popiera wszelkie działania antypirackie, które służą eliminacji działań ponad literą prawa, co jednak nie oznacza, że popierają działania organizacji typu FOTA, ZPAV, czy ZAiKS, które - zdaniem P - wyrządzają realną szkodę zarówno twórcom, jak i odbiorcom.
PROGRAM POLITYCZNY - STAWIAMY NA EKSPERTÓW
Program polityczny Partii Piratów jest zapewne bliski sercu niejednego internauty, który chciałby mieć wolny, nieograniczony dostęp do dóbr kultury, a jednocześnie nie chce szkodzić interesom twórców, który chce w pełni korzystać z możliwości, jakie oferuje otwartość technologiczna i ma dosyć bycia traktowanym przez firmy oraz instytucje wykorzystujące archaiczne prawo, jako potencjalny przestępca, tylko dlatego, że korzysta z komputera, czy internetu.
Twórcy P skupiają się w obecnej chwili przede wszystkim na projektach zmian w prawie prasowym, autorskim i patentowym. Chcą także wyraźnych zmian w przepisach dotyczących informatyzacji administracji publicznej oraz szkół, w których priorytetem jest wprowadzenie otwartych standardów, o czym już wcześniej wspominaliśmy.
Partia Piratów jest poza tym przeciwna retencji danych, czyli zbieraniu i utrzymywaniu przez określony prawem czas zapisów danych, jak e-maile, rozmowy telefoniczne, SMS-y, czy wyniki wyszukiwania, pod pretekstem walki z przestępczością i zagrożeniem terroryzmu. Sprzeciwiają się również ograniczaniu anonimowości w internecie, która jest według nich elementarnym prawem każdego człowieka.
"Żyjemy w społeczeństwie, w którym istnieje szereg możliwości kontrolowania obywateli poprzez śledzenie i rejestrowanie poszczególnych jednostek i określonych grup. To, że wszyscy możemy być traktowani jak podejrzani o przestępstwo i z tego powodu wystawieni pod obserwację, przeczy filarom demokracji." - wyjaśniają piraci na stronach internetowych.
BABCIE TEŻ MOGĄ NA NAS LICZYĆ
Aby szerzej zaistnieć na scenie politycznej program Partii Piratów nie może się skupiać wyłącznie na dbaniu o niektóre potrzeby internautów oraz eliminacji nadmiernych, restrykcyjnych regulacji dotyczących nowych technologii. Czym zatem chcą przekonać do siebie starsze osoby, którym nie tylko trudniej nadążyć (nie tylko finansowo) za rozwojem technologicznym, ale również postrzeganiem świata w sposób taki, jaki robi to ówczesna młodzież?
Partia Piratów uważa, że w interesie całego państwa jest przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu, a zatem ułatwianie dostępu do internetu oraz nowych technologii wszystkim obywatelom kraju.
Młodzi politycy chcą również uświadomić osobom starszym oraz mniej zaawansowanym technologicznie, że informatyzacja kraju spowoduje ogromne ułatwienia i oszczędności, także - a może nawet przede wszystkim - w przypadku takich ludzi. Nawet jeśli nie będzie ich stać na komputer z dostępem do internetu, czy też nie będą czuli się zbyt pewnie w komunikacji elektronicznej z urzędem, to przynajmniej skorzystają na tym, że wszystko można będzie załatwić w "jednym okienku", bez konieczności zamieniania się petenta w posłańca urzędników, ganiającego ze stosem papierków od urzędu do urzędu, znacznie taniej, szybciej i bez kolejek - wyjaśniał Dominik Łabudziński podczas konferencji.
Partia Piratów ma również swój własny program ogólnogospodarczy i społeczny, szczegółowo opisany na stronach organizacji. Dotyka on wszystkich aspektów życia, a nie tylko nowych technologii - zapewniają przedstawiciele P. Ich podejście do zarządzania państwem bardzo różni się jednak od tego, które obserwujemy od lat, w wydaniu sprawujących władzę polityków.
- Partia Piratów chce podchodzić do problemów gospodarki po inżyniersku, szukając rozwiązań dla problemu, a nie dogmatycznie podchodząc do pewnych kwestii - wyjaśnia Błażej Kaczorowski.
SZEREGI PARTII PIRATÓW CZEKAJĄ NA WAS
Partia Piratów
Foto objęte licencją CC 3.0, źródło Partia Piratów
Od lewej: Dominik Łabudziński, Błażej Kaczorowski, Jakub Laskowski.
Twórcy polskiej Partii Piratów to osoby młode: Błażej Kaczorowski, p.o. prezesa P ma lat 24, Arkadiusz Wójcik - 21, a Piotr Kuszaj - 18. Większość pozostałych członków partii, których po oficjalnej rejestracji przez sąd jest na razie około 50, to osoby młode, poniżej 25 roku życia. Nie jest to jednak regułą - zapewnia Błażej Kaczorowski - gdyż organizacja ma także znacznie starszych sympatyków.
Od poniedziałku, 14 stycznia 2008 r. na stronie internetowej partii można już składać podania na członków Partii Piratów, które po wypełnieniu należy wydrukować i następnie przysłać pocztą tradycyjną do biura tej organizacji.
- Na poprzedniej wersji strony internetowej było zarejestrowanych ponad 2000 użytkowników. Liczymy na to, że przynajmniej połowa będzie chciała wstąpić do P. - powiedział Dziennikowi Internautów Błażej Kaczorowski.
Atutem polskiej Partii Piratów jest to, iż nie jest ona w żaden sposób powiązana z zależnościami istniejącymi na polskiej scenie politycznej. Dzięki temu jest zupełnie świeżym i niezależnym ugrupowaniem. Założyciele P stawiają przede wszystkim na osoby niesplamione dotychczasowym stylem uprawiania polityki w naszym kraju, wolne od anachronicznych ideologii i podziałów partyjnych oraz z całkowicie świeżym podejściem do zarządzania społeczeństwem i stawianiem czoła wymogom demokracji XXI wieku.
- Patrząc na to, co dzieje się w polskiej polityce, zdecydowanie twierdzimy, że doświadczenie polityczne nie jest żadnym atutem. - wyjaśnił w rozmowie z DI Jakub Laskowski z Partii Piratów.
Nie oznacza to jednak, że członkowie PP nie mają żadnych doświadczeń w służbie społeczeństwu. Jakub Laskowski jest prezesem Stowarzyszenia Wspierania Innowacji i Rozwoju Internetu oraz członkiem ISOC Polska. Jeszcze jako licealista zorganizował w swojej szkole Dzień Wolnego Oprogramowania, popularyzujący Linuksa i programy typu open source. Wielu członków Partii Piratów działa lub działało wcześniej w różnego rodzaju organizacjach studenckich, m.in. promujących ideę nowoczesnego, otwartego społeczeństwa informacyjnego.
PIERWSZE KROKI NOWEJ PARTII
Przedstawiciele polskiej P aktywnie uczestniczą w międzynarodowym ruchu tych organizacji w Europie i na świecie. Za kilka dni wybierają się do Berlina na konferencję Partii Piratów z całego świata, która odbędzie się w dniach 25-27 stycznia br. Podczas tej imprezy będą dyskutować nad realizacją założeń wprowadzenia 19 członków do Parlamentu Europejskiego (PE) w 2009 roku, celem zawiązania koła parlamentarnego, dzięki któremu będą mieli większy wpływ na stanowienie prawa na terenie Unii Europejskiej.
Start w wyborach do PE jest dla nich dużo bardziej ważny niż udział w lokalnych wyborach, gdyż wierzą, że podejmowane właśnie tam decyzje będą znacząco wpływały na polskie prawo, a nie na odwrót. Warto przy okazji dodać, że polscy piraci nie mają "parcia na władzę". Jak wyjaśnili Dziennikowi Internautów, jeśli jakaś działająca już partia zainteresowałaby się na poważnie sytuacją internautów oraz informatyzacją państwa, wykazując zrozumienie dla wolności jednostki oraz popartą konkretnymi, konsekwentnymi działaniami chęć uniezależnienia obywateli od interesów korporacji technologiczno-medialnych, to mogłaby ona liczyć na przekazanie jej poparcia przez Partię Piratów.
Już za miesiąc, bo 16 lutego br. odbędzie się Walne Zgromadzenie członków Partii Piratów, podczas którego zostanie wybrany zarząd tej organizacji. Kiedy już zakończą sprawy organizacyjne polscy piraci chcą ostro ruszyć do pracy. Mają już w planach kilka inicjatyw ustawodawczych, m.in. poprawki do Prawa prasowego, przygotowują także nowelizację Prawa autorskiego oraz Ustawy o systemie oświaty.
- Decyzja co do konkretnych propozycji ma zostać podjęta dopiero po konsultacji z ekspertami, które dotychczas odłożyliśmy z powodu natłoku spraw związanych z rejestracją. - wyjaśnili nam przedstawiciele Partii Piratów.
Młodzi politycy chcą też aktywnie współpracować z organizacjami zajmującymi się promowaniem idei wolnego oprogramowania, otwartych standardów oraz wolnego dostępu do kultury w Polsce, np. Wolne Podręczniki, czy Fundacją Wolnego i Otwartego Oprogramowania w Szkole.
Osoby zainteresowane przyłączeniem się do polskiej Partii Piratów mogą dokonać zgłoszenia na stronie:
www.partiapiratow.org.pl/partia/
Źródło:
Dziennik Internautów
Data dodania:
16.01.2008 22:30, przez: ches_ter
Czytano:
3029 razy
Ocena:
- Świetny (5/5)
Liczba ocen: 6
|
|